Podsumowanie tegorocznej akcji „znicz” to 25 osób zabitych w wypadkach drogowych, podobno było bezpieczniej niż rok temu, wtedy policja podawała informacje o 50 ofiarach śmiertelnych. Jednak ta mniejsza liczba dalej wygląda przerażająco. Ciągle pamiętamy doniesienia mediów sprzed kilku dni o BMW rozpędzonym w Warszawie do 130 km/h, którego ofiarą został młody ojciec. To wszystko skłania do refleksji. Z jednej strony pojawia się myśl, że to trzeba zmienić, że trzeba radykalnie poprawić bezpieczeństwo na polskich drogach, z drugiej strony trudno znaleźć idealne rozwiązania.
Pojawiają się więc różne pomysły. Jednym z nich są dalsze ograniczenia dopuszczalnej prędkości. Pojawiają się postulaty ograniczeń nawet do 30 km/h. Tylko czy to ma sens? Czy kierowca BMW, który na terenie zabudowanym, na przejściu dla pieszych, zabił pieszego jadąc 130 km/h przejmował się ograniczeniami prędkości? Czy gdyby zamiast ograniczenia 50 km/h było w tym miejscu 30 km/h uniknęlibyśmy tego zdarzenia. Ktoś powie, że to prawdopodobne, bo może ten pirat by zwolnił na „trzydziestce” do powiedzmy 90 km/h. Może i tak. Ale czy dla lekkiego spowolnienia piratów trzeba nakazywać wszystkim jazdę 30 km/h? Takie dyskusje trwają wśród polityków, ekspertów, ale i przy naszych rodzinnych stołach. Ja nie jestem zwolennikiem nadmiernych ograniczeń lecz stosownego egzekwowania prawa.
Kierowca BMW zostanie sprawiedliwie ukarany, już trafił do aresztu. Ale problem w tym, że zapewne nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji swego zachowania za kierownicą. Z jednej strony nie przewidział, że zabije człowieka, z drugiej strony nie obawiał się jakiejkolwiek kary, no może jakiegoś niewielkiego mandatu lub utraty prawa jazdy na 3 miesiące. I tu pojawiają się dwie myśli, aby zwiększyć kary za wykroczenia drogowe oraz zwiększyć ilość kontroli, fotoradarów itp. I te postulaty pewnie zostaną w jakiejś mierze zrealizowane.
Moim zdaniem powinny wzrosnąć stawki mandatów, ale nie dla każdego, nie za pierwsze lub sporadyczne przewinienie. Ale jeśli ktoś nagminnie łamie przepisy, jeśli już mu się nazbierało sporo punktów karnych, to wtedy stawki mandatów powinny być znacznie wyższe. Kary powinny być też nieuchronne. To może spowodować, że kierowcy staną się bardziej odpowiedzialni. Nie chcemy słuchać doniesień o tym, że jakiś aktor, dziennikarz, samorządowiec czy były poseł złamał przepisy, jechał bez prawa jazdy czy po pijanemu i nic, nie ma kary, sąd uniewinnił, policja zastosowała pouczenie. Nie chcemy tego słyszeć, bo bezkarność rodzi nieodpowiedzialność i brawurę. A jeśli ktoś stracił prawo jazdy po pijaku, potem po trzech latach jadąc bez prawa jazdy potrącił rowerzystkę, a tego samego dnia znowu siada „za kółkiem” to jest objaw całkowitego poczucia bezkarności. A takie sytuacje się zdarzają, nie wymyśliłem przecież tego.
Wielkie wyzwanie zatem poszukiwania dobrych rozwiązań prawnych poprawiających bezpieczeństwo trwa. Tymczasem są też optymistyczne dane, rośnie poziom bezpieczeństwa dzięki wielu inwestycjom, nowym odcinkom dróg ekspresowych i autostrad. Trwają i będą trwały także liczne modernizacje dróg lokalnych, które także poprawią bezpieczeństwo, na ten cel przekazywane są samorządom bardzo duże dotacje z Funduszu Dróg Samorządowych.